Opis
Freaks 2013. Mieczysław Sztabiński. Vintage photography. Fine art.
Gołdap to małe, urokliwe miasteczko uzdrowiskowe w Polsce na północnym wschodzie, położone przy jedynej granicy Polski z Rosją w województwie warmińsko-mazurskim. Leży na terenie historycznej krainy Litwa Mniejsza. Prawa miejskie dawnej wsi Szyłajty nadał w 1570r. książę pruski Fryderyk Albert. Żyje tam około czternastu tysięcy mieszkańców. Nazwa ma pochodzenie staropruskie, Galdo oznacza dolinę, podłużną nieckę a Ape rzekę, co w połączeniu daje „rzekę płynącą w dolinie”.
W miasteczku tym i w okolicach właśnie, miejsce miały narodziny wielu ludzi, których historię pokrótce spróbuję przybliżyć. A są to prawdziwe osobliwości: artyści, rzemieślnicy, prywatni przedsiębiorcy, mechanicy, kamieniarze, kolekcjonerzy, muzycy, nauczyciele, budowlańcy itd.
Większość z nich mieszka lub na stałe związana jest z miastem Gołdap.
Wszystkich bez względu na majętność czy inteligencję łączy wspólny mianownik, jakim jest zamiłowanie do alkoholu.
Historia ta końca mieć nie będzie. Ze względu na otwarty charakter projektu, żyje Ona własnym życiem. Kolejni nowo przybyli dopisywać będą historię swoją i miasta zarazem. Zwróciwszy moją uwagę pojawiają się na kolejnych czystych kartach księgi osobliwości miasta Gołdap.
Zapraszam zatem na spotkanie z ludźmi, których zachowania i styl życia można określić jako ekscentryczne, a wręcz szokujące czasami.
Moja droga z puszczy Augustowskiej do Gołdapi trwała trzy lata – od lipca 1944r. do lipca 1946r.
Nazywam się Mieczysław Sztabiński i urodziłem się we wsi puszczańskiej – Frącki nad uroczą czarną Hańczą w sercu puszczy Augustowskiej. Piękny krajobraz puszczański kusił swym urokiem z jednej strony, a z drugiej prymitywny stan cywilizacji – zacofanie i analfabetyzm miały wpływ na ciężkie warunki życiowe mieszkańców wsi puszczańskich. Jednak mile wspominam te przedwojenne trudne, młodzieńcze lata, które uważam za „szkołę życia”. Od dziesięciu lat pracowałem fizycznie, sadziłem las w pierwszych dwóch wiosennych miesiącach. Dniówka wynosiła 1zł. 10gr. Las ten obecnie stanowi piękny 73-letni szumiący bór sosnowy, budzący wspomnienia tamtych lat. Poza tym pracowałem w wieku niepełnoletnim przy różnych pracach leśnych jak: pielęgnacja lasu, pozyskiwanie drewna, transport dłużyc zaprzęgiem konnym do bindugi nad Czarną Hańczą itp. 5 października 1939r. kończyłem 16-sty rok życia. Wybuch II wojny światowej. Okupacja niemiecka, a od 1940r. praca przymusowa na kolei wąskotorowej przy ładowaniu kłód tartacznych na wagony, przez cztery i pół roku, czyli do maja 1944r. W maju 1944r. uciekłem z robót przymusowych.
W 1944r. rozpoczyna się mój rozdział dorosłego życia – mam dwadzieścia lat. Zbliża się front. W lipcu 1944r. część puszczy augustowskiej została wyzwolona, front zatrzymał się na kanale augustowskim i jeziorach wigierskich. Powstały strefy frontowe między Sejnami a Suwałkami. W lipcu 1944r. spotkałem się ze zgrupowaniem militarnym żołnierzy Armii Krajowej z oddziału „Żwirki” w okolicach Wiłkokuku. Zostałem przyjęty do AK i przydzielony do drużyny „Brzozy”, przebywała w strefie frontowej Frącki – Giby – Sejny-Wigry. Wspomniane zgrupowanie AK to część oddziału „Żwirki”, które oficjalnie brało udział zbrojny w walkach z okupantem niemieckim za zgodą władz wojennych trzeciego frontu białoruskiego. Od lipca 1944r. front zatrzymał się w miejscu przez okres trzech miesięcy. Niemcy umacniali linię obrony, a Rosjanie przygotowywali się do ofensywy. Nasze militarne zgrupowanie miało za zadanie zapewnić porządek i bezpieczeństwo ludności w strefie frontowej.
Trzymiesięczna cisza frontowa została przerwana 23 października 1944r. Front na Wigrach przełamany. Z wojskiem frontowym znaleźliśmy się 24 października 1944r. w wyzwolonych Suwałkach. Z dniem 24 października wcielono nasze zgrupowanie militarne do Milicji Obywatelskiej, która została powołana z dniem 7 października 1944r. dekretem PKWN. Młodzież podlegająca mobilizacji, kierowana była, część do MO i część do wojska.
Dzień 23 października 1944r. pozostał do dzisiaj w mojej pamięci. Radość ze zwycięstwa, wyzwolona została Suwalszczyzna. Uważałem, że wielki entuzjazm w odbudowie Państwa Polskiego przyczyni się do normalnego życia. Jednak stało się inaczej. Polityka obcych mocarstw z udziałem naszej rodzimej, przyczyniła się do wewnętrznego rozdarcia. Losy młodzieży mojej generacji potoczyły się różnymi drogami. Młodzież związana z AK podzieliła się na trzy grupy: część włączyła się do walki z okupantem niemieckim, część została podstępnie internowana przez NKWD i wywieziona w głąb Rosji, część z powrotem wróciła do podziemia, a to spowodowało wzajemną nieufność, wewnętrzne rozdarcie i walki bratobójcze. Znalazłem się w tej pierwszej części. Formalnie na piśmie wcielono mnie do MO z dniem 24 października 1944r. Była to moja pierwsza praca w organach militarnych MO w czasie trwania wojny do 9 maja 1945r. W powiecie Suwalskim na posterunkach gminnych: Krasnopol, Wiżajny, Jeleniewo i Pawłówka. Z posterunku Pawłówka zostałem przeniesiony w marcu 1946r. na kurs przeszkolenia szeregowych w Białymstoku. Po ukończeniu kursu, z Białegostoku zostałem przeniesiony w lipcu 1946r. do Komendy Powiatowej MO w Gołdapi. Nigdy tam nie byłem i nie znałem tego miasta. Wiedziałem że znajduje się na terenach dawnych Prus Wschodnich. Z Białegostoku pociągiem dojechałem do Olecka i droga się skończyła. Na dworcu w Olecku dowiedziałem się że do Gołdapi nie ma żadnego połączenia komunikacyjnego, ponieważ wojsko radzieckie zdemontowało szyny kolejowe. Jedyna łączność to okazyjny samochód z demobilu należący do Starostwa Gołdapskiego. Na szczęście samochód ten wówczas jechał z Suwałk do Gołdapi z beczką piwa. W Olecku wsiadło kilka cywilnych osób. Jeden miał w worku małe prosięta. Ja również za zezwoleniem kierowcy przyjechałem tym samochodem na beczce piwa do Gołdapi. Po przybyciu do Gołdapi zostałem rozczarowany wyglądem miasta. Nie był to miasto, a raczej pobojowisko. Odnalazłem Komendę Powiatową MO, która miała swoją siedzibę przy ulicy Wojska Polskiego, w kompleksie ocalałych budynków, gdzie obecnie mieści się szkoła specjalna.
Komendą Powiatową wówczas kierował Por. Łoboda, który przybył do Gołdapi z całą grupą funkcjonariuszy MO z woj. Kieleckiego – wywodzącą się z Batalionów Chłopskich. Następny komendant powiatowy w czasie mojego pobytu w Gołdapi to ppor. Józef Głodowski. Z komendy powiatowej zostałem skierowany na stanowisko komendanta Posterunku Miejskiego, który mieścił się w budynku na rogu ul. 11-go Kwietnia (obecnie ulica Królewiecka) i Partyzantów. W tym budynku obecnie jest sklep wędkarsko-zoologiczny. Załoga posterunku stanowiła zespół ludzi w różnym wieku, o różnym poziomie intelektualnym z różnych stron kraju.
Większość to ludzie młodzi z Batalionów Chłopskich z Kielecczyzny. Niektórych pamiętam nazwiska:
Walek Gawroński, Wacław Kolasiewicz, Józek Urban. Z Grodzieńszczyzny Czesław Jakowicz, z Suwalszczyzny Albert Waszkiewicz, z-ca komendanta posterunku Jan Możuch, Piotr Balcer, Stanisław Szlaszyński, Bronisław Czarnecki i Konstanty Ejsmont. Z tą wspaniałą załogą, pełną poświęcenia, kierowałem posterunkiem w Gołdapi przez dwa lata do lipca1948r. W mieście przypominającym krajobraz księżycowy, pozbawionym podstawowej infrastruktury niezbędnej w codziennym życiu społecznym takich jak: energia elektryczna, urządzenia wodno-kanalizacyjne, łączność telekomunikacyjna, łączność komunikacyjna, zburzone mosty na rzece Gołdap oraz cały szereg innych dziedzin niezbędnych w życiu codziennym. Wokół panowała atmosfera tymczasowości, ludność z różnych stron. Kilkadziesiąt osób ludności niemieckiej, przebywających w zburzonych murach więzienia – bez dachu. Były to kobiety i dzieci oraz kilku starców. Poza tym było około 500 mieszkańców przybyłych z Wileńszczyzny, z terenów obecnej Białorusi, z Bielska Podlaskiego którzy osiedlili się na osiedlach w domach ocalałych oraz dość liczna grupa ludności pochodząca z Lubelszczyzny.
Ci pierwsi mieszkańcy na powojennych zgliszczach budowali pierwsze zręby Gołdapi. Chociaż niektórzy zajmowali się szabrownictwem i drobną kradzieżą. W tym czasie szabrownictwo kwitło na szeroką skalę, małego formatu i dużego, zorganizowanego z przyzwoleniem władz wojewódzkich i centralnych. Patrol mojego posterunku zatrzymał szabrowników wywożących chłodnie i inny sprzęt ruchomy z nieczynnego wówczas szpitala. Jednak okazało się że szabrownicy pochodzili z administracji Wojewódzkiej Rady Narodowej. W międzyczasie przysłano formalne zezwolenie na wywóz wraz z pokwitowaniem rzekomo wypożyczonych ruchomości dla Białegostoku, które do dziś nie wróciły. Podobnie było z browarem Gołdapskim. Ogromne kadzie dębowe i inne urządzenia browaru zostały wywiezione na stare tereny kraju na podstawie zezwolenia Ministerstwa Ziem Odzyskanych. Zezwolenia były podpisywane przez ówczesnego Ministra Ziem Odzyskanych, Władysława Gomułkę. W tym wypadku rola mojego posterunku kończyła się na kontroli dokumentów w pewnym stopniu legalizujących szabrownictwo. Patrząc z perspektywy czasu mam wrażenie że władzom nadrzędnym wojewódzkim i centralnym wcale nie zależało na odbudowie zniszczonego miasta. Raczej większe było zainteresowanie, jak najwięcej wyszabrować ocalałego majątku ruchomego i wywieźć na stare tereny.
To były początki trudnego startu. Przypadły one dla pierwszych osadników pokolenia wojennego, którzy po zniszczeniach frontowych i dewastacji szabrowniczej, przywracali miasto i gminę do życia.
Weteranom pracy tego okresu należą się słowa wdzięczności i podziękowania za ich wkład pracy i poświęcenie w budowaniu pierwszych zrębów powojennej Gołdapi. Dzięki nim dzisiejsza Gołdap istnieje i tętni życiem.
W lipcu 1948r. kończy się moja służba na Posterunku w Gołdapi. W marcu 1948r. postawiono mi ultimatum – wstąpienie do partii albo zwolnienie do cywila. Nie miałem wyjścia, 25 marca 1948r. musiałem wyrazić zgodę na kandydata, członka partii. W lipcu 1948r. zostałem oddelegowany do Łodzi na szkołę oficerską. Po ukończeniu szkoły skierowany zostałem w 1949r. do pracy w Komendzie Wojewódzkiej w Białymstoku. Pracując w komendzie wojewódzkiej zaliczano mnie do niepewnych politycznie. Brano pod uwagę , że 1945r. chciałem się zwolnić z Milicji, a poza tym od 1944r. do 25.03.1948r. nie należałem do partii, więc poufnie zbierano materiały obciążające i w lutym 1950r. otrzymałem pismo z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Białymstoku o zwolnieniu mnie z MO na podstawie rozkazu Ministra Bezpieczeństwa nr. 34 z dn. 23.01.1950r. z dniem 15.02.1950r. bez podania przyczyn zwolnienia. Po upływie 5 lat i 7 miesięcy w służbie mundurowej 15 lutego 1950r. nastąpiło moje „pożegnanie z bronią”.
A od 1 marca 1950r. w Gołdapi rozpocząłem nowy rozdział mojego życia w cywilu. Powróciłem do Gołdapi i pozostałem wierny ziemi gołdapskiej do dnia dzisiejszego. Całe swoje czynne życie przez 38 lat do chwili odejścia na emeryturę 30.12.1988r. ? związałem z piękną ziemią gołdapską. Tu w Gołdapi 19 lipca 1949r. brałem ślub z poznanianką Ludomirą Kaczmarek. Szczęśliwie z moją ukochaną żoną wychowaliśmy dziewięcioro wspaniałych dzieci. W lipcu 1999r. kameralnie i rodzinnie w gronie najbliższych, rodzeństwa, dzieci i wnuków, obchodziliśmy 50-lecie, złote gody. Otrzymaliśmy medale za długoletnie pożycie małżeńskie oraz gratulacje prezydenta A. Kwaśniewskiego i burmistrza M. Mirosa. Przez 38 lat przepracowałem na stanowisku kierowniczym w tej samej gołdapskiej placówce bankowej, która zmieniała pięciokrotnie swoje nazwy i szyldy. Miałem zaszczyt zdobyć wiedzę teoretyczną i praktyczną w dziedzinie bankowości. Udało mi się dobrać wspaniałą fachową załogę, dzięki czemu gołdapska placówka bankowa z ograniczonego zakresu czynności, przeszła na pełny zakres obsługi bankowej, a to miało ogromny wpływ na przyspieszenie rozwoju gospodarczego powiatu gołdapskiego. Za wkład mojej pracy w banku zostałem uhonorowany najwyższymi odznaczeniami resortowymi – złotą odznaką za zasługi dla finansów RP i odznaką zasłużony dla bankowości RP. Niezależnie od pracy zawodowej w banku realizowałem szeroki wachlarz pracy społecznej. Z wyboru pełniłem funkcję członka prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Poza tym:
– członek kolegium planowania gospodarczego Powiatowej Rady Narodowej,
– przewodniczący samorządu mieszkańców rejonu nr.2 w latach osiemdziesiątych,
– sekretarz w społecznym komitecie budowy przekaźnika TV małej mocy na Pięknej Górze. Prezydium miejskiej rady przyjęło w swojej pracy jako priorytetowe – problemy w powojennej Gołdapi, które nurtowały mieszkańców, między innymi:
– pozyskiwanie mieszkań – szczególnie niewykorzystanego budynku określanego nazwą „Batory”,
– odgruzowanie i zagospodarowanie „Placu Zwycięstwa”,
– zagospodarowanie przystani i plaży miejskiej,
– uruchomienie żeglarstwa,
– rozwiązanie problemu odbioru programu TV. Gołdap był poza zasięgiem.
Prezydium Miejskiej Rady zaakceptowało remont budynku niewykorzystanego na mieszkania. Kapitalny remont „Batorego” prowadził kierownik Zakładu Budownictwa Mieszkaniowego P. Albert Waszkiewicz. Nazwę „Batory” wymyślił kojarząc ten obiekt z gabarytami statku „Batory”.
W budynku tym były stajnie i pomieszczenia dla dżokei. Plac Zwycięstwa po wojnie miał odstraszający widok, zgruzowane budynki w rogu placu za obecną kwiaciarnią, część ścian i fundamenty więzienia tam, gdzie jest oczko wodne z mostkiem. Od strony wschodniej (tam gdzie jest obecnie parking samochodowy), część placu zajmował basen przeciwpożarowy. Od południowej strony plac wyglądał obskurnie, obecnie kasa PKS i park. Niemcy mieli tam plac targowy. Od strony zachodniej obok obecnej kwiaciarni było gruzowisko zburzonego kościoła z częścią ocalałej wieży. Dalej za kościołem i kawiarenką mieściła się Straż Pożarna w zburzonym budynku, komendantem straży był Konstanty Kozłowski. Na posiedzeniu prezydium z inicjatywy przewodniczącego Tadeusz Brzezińskiego, został opracowany plan zagospodarowania placu. Plan został zrealizowany, powstał ładny park, tam gdzie obecnie jest kasa PKS. Przy budowie parku i sadzeniu drzew, pracował Wincenty Mazalewski – kombatant, członek zarządu koła ZW kombatantów RP w Gołdapi. Poniemiecka przystań miejska była całkowicie zniszczona, cały brzeg jeziora zarośnięty krzakami. Na posiedzeniu prezydium radziliśmy jak zagospodarować plażę miejską. W budżecie nie mieliśmy środków więc postanowiliśmy realizować to przedsięwzięcie w czynie społecznym. Cały skład prezydium zapoczątkował realizację tego czynu. Sami osobiście ścinaliśmy dłużyce tartaczne na ternie PFZ w okolicach Skocz. Było nas czterech: Tadeusz Brzeziński przewodniczący prezydium MRN i członkowie, Tadeusz Zawadecki, Borkowski i Ja Sztabiński. Dłużyce przetarte zostały w tartaku spółki Sulewski – Krętowski. Uzyskany materiał w postaci dyli i pali posłużył na budowę pomostu (molo), a deski na budowę hangaru na fundamentach hangarów poniemieckich. Ogromny wkład pracy społecznej wnieśli bracia Mazalewscy, Andrzej i Wincenty – budowali pomost, wbijając kilofem pale. Również po godzinach pracy kierownik budowy z PBR-olu Pan Sucharewicz, zniwelował teren porośnięty krzakami, przeznaczony na plażę, używając ciężkiego spychacza gąsiennicowego. Pobudowano na fundamentach zburzonego budynku, dom dla dozorcy plaży miejskiej, popularnie nazywany „Zbrożówką” od nazwiska dozorcy Zbrożka.
Byłem zwolennikiem zorganizowania żeglarstwa, jednak nie było środków na żaglówki i sprzęt wodny. Osobiście zaangażowałem się by pozyskać środki na zakup tych żaglówek. Udało mi się załatwić w Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Białymstoku przydział dotacji w kwocie 200 tys. złotych, a to dzięki poparciu mojego wniosku przez mojego przełożonego dyrektora oddziału wojewódzkiego NBP w Białymstoku, Pana Milwińskiego, który był w tym czasie członkiem Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Za uzyskaną dotację zakupiliśmy pierwsze dwie żaglówki i 20 używanych kajaków.
To był początek żeglarstwa w Gołdapi. Kurs żeglarski prowadził dyr. szpitala dr Murzycki. Następnie powstała przystań harcerska koło „Rybakówki”, młodzież rozwinęła żeglarstwo na szeroką skalę. Uczęszczały tam i moje dzieci – Krystyna i Barbara. Na przystani harcerskiej duży wkład pracy społecznej w rozwinięciu żeglarstwa wnieśli, obecny chirurg dr Zdzisław Sadowski i Ryszard Janonis, do dzisiaj mieszkający w Gołdapi.
Następnym problemem mieszkańców powojennej Gołdapi, był brak odbioru telewizyjnego, problem ten był dyskutowany na szczeblu powiatu, ale bezskutecznie. Będąc członkiem Kolegium Planowania Gospodarczego przez Powiatową Radę Narodową znaleźliśmy z przewodniczącym kolegium Jaworowskim rozwiązanie tego zagadnienia w Uchwale Rady Ministrów nr. 307 z dnia 13.09.1966r.
Komitet powiatowy Partii poparł naszą propozycję, delegując mnie do przedstawiciela nadzorującego RTV w Białymstoku P. Brzozowskiego. Kontaktował mnie sekretarz komitetu Olbryś, telefonicznie z Brzozowskim. Spotkałem się z nim w Białymstoku a następnie udaliśmy się do dyrektora stacji TV pana Maja. Tam dowiedziałem się, jakie trzeba podjąć czynności formalne i prawne do budowy przekaźnika TV małej mocy w ramach czynu społecznego. Dyrektor Maj nie wierzył, że nam w Gołdapi uda się zrealizować nasze zamiary. Jednak po powrocie opracowałem założenia i przedstawiłem władzom powiatowym. W pierwszej kolejności został wybrany Komitet Społeczny budowy przekaźnika TV małej mocy. Przewodniczącym został drugi sekretarz Komitetu Powiatowej Partii, Henryk Sadowski, zastępcą Józef Jakubanis – sekretarz prezydium Powiatowej Rady Narodowej, a sekretarzem Ja, Sztabiński. Dla mnie jako sekretarza SKBSR, należało opracowanie całej dokumentacji, planu inwestycyjnego, otwarcia rachunku komitetu, prowadzenie rozliczenia finansowego. Sprawozdawczość i końcowe rozliczenia zadania inwestycyjnego. To było wielkie przedsięwzięcie, które udało się wykonać w terminie, mimo ogromnych trudności. Zadanie inwestycyjne budowy stacji retransmisyjnej w ramach czynu społecznego rozpoczęto 1 września 1967r. o planowanej wartości nakładów 1.205.000 zł. Stację retransmisyjną TV odebrano do eksploatacji próbnej 15 grudnia 1967r. Od tej daty mieszkańcy Gołdapi i sąsiadujących z miastem wsi, korzystała z odbioru programu telewizyjnego. Po rozliczeniu inwestycji pozostało niewykorzystanych środków w kwocie 291.524 zł, które SKBSR przekazał na zagospodarowanie turystyczne. Z tych środków zgodnie z decyzją komitetu PZPR sfinansowana została budowa pomnika.
W dniu odbioru programu TV 15.12.1967r. w Gołdapi zostały wykupione wszystkie telewizory.
Ja kupiłem ostatni telewizor „Lazuryt”. To było wielkie udane przedsięwzięcie dla mieszkańców Gołdapi w tamtych czasach. Pozostały tylko wspomnienia tamtych lat. Przez te 60 lat moje skromne, pracowite życie wypełnia walka o lepsze jutro, rzetelną pracę zawodową i społeczną. Cieszę się że na gruzach i zgliszczach wojennych została odbudowana Gołdap wraz z zakładami pracy, które zapewniały miejsca pracy dla każdego mieszkańca naszej ziemi gołdapskiej. Martwi mnie to, że z tą pracą dzisiaj jest inaczej. Usatysfakcjonowany jestem tym, że w poczynaniach pozytywnych, odnajdę swoją obecność, swój udział, swoją cegiełkę. Pierwsze dwa lata powojenne w Gołdapi zabezpieczałem ocalały majątek narodowy i prywatny przed grabieżą i szabrownictwem. Następnie od 1950r. przez 39 lat kierując bankiem w Gołdapi, brałem udział w finansowaniu prawidłowej działalności gospodarczej – poprzez pieniądz i kredyt. Usatysfakcjonowany jestem pracą w banku, bez którego nie może prawidłowo rozwijać się działalność i życie gospodarcze. Jestem zaszczycony tym, że za długoletnią uczciwą pracę, udział w wojnie i prace społeczne, zostałem uhonorowany licznymi odznaczeniami i wyróżnieniami.
Na zakończenie – moje życzenie, aby w dzisiejszej rzeczywistości trendy polityczne służyły dla dobra społeczeństwa.
Mieczysław Sztabiński
Oprawa fotografii jest najważniejszym elementem decydującym o prezentacji dzieła sztuki i jego walorach ekspozycyjnych. Świadomie nawiązuje kontakt z pracą, dzięki czemu uzupełniają się i stanowią o końcowym efekcie wizualnym danej fotografii. Przemyślane połączenia odpowiednich materiałów sprawiają że dzieło zaczyna żyć własnym życiem. Fotografia kolekcjonerska przeznaczona do sprzedaży aukcyjnej lub wystawiennictwa, a zatem taka, która ma być nie tylko przedmiotem o wartości artystycznej, ale także kolekcjonerskiej, musi spełniać określone standardy.
Drzewo używane do produkcji profili, nie przekracza 8-12% wilgotności i jest to zazwyczaj drewno liściaste: buk, jesion, olszyna, klon i dąb, drewno drzew owocowych i egzotycznych. Jest to zawsze pierwszy gatunek tarcicy najwyższej jakości, pozbawiony sęków, sinizny i innych wad materiału. Drewno którego używam do oprawy prac jest z reguły sezonowane w warunkach naturalnych od kilku do kilkunastu lat. Pokrojone listwy, przed wyfrezowaniem leżakują kilka tygodni aby uniknąć wykrzywienia profili. Po nadaniu zamierzonego kształtu, gotowy materiał jest sezonowany kolejne kilka tygodni. Gotowy profil trafia w moje ręce i zaczyna się żmudna obróbka każdej ramy, indywidualnie przez kilka miesięcy. Każda rama jest własnoręcznie wykonana przeze mnie, dzięki czemu jej niepowtarzalność jest wyjątkowa. Materiały zabezpieczające drewno po obróbce to głównie oleje. Fotografia nie ma bezpośredniego kontaktu z ramą i szybą.
Karton muzealny, z którego wykonane jest passe-partout spełnia normę ISO 90706 i ma bezpośredni kontakt z odbitką, dzięki czemu, zwiększa jej trwałość. Norma określa wymagania jakie musi spełniać produkt wykonany z papieru, aby mógł przez lata mieć bezpośredni kontakt z pracą. Oprawa passe-partout jest pewnego rodzaju opakowaniem zabezpieczającym dzieło.
Norma określa następujące wymagania:
– bezkwasowość- Ph 7 minimum oznacza, że materiał nie jest kwaśny. Środki chemiczne stosowane do produkcji papieru jak również zanieczyszczenie środowiska naturalnego, oraz klimat powodują kwaśnienie papieru tzn. rozpad wiązań celulozy objawiający się żółknięciem papieru, kruszeniem itp.
– aby dany materiał był bardziej bezkwasowy dodaje się węglanu magnezu lub węglanu wapnia tzw. bufor/rezerwa alkaiczna, wg normy zawartość buforu powinna wynosić od 3-5%. – to jest tzw. odporność na starzenie się.
– ważnym elementem przy produkcji papieru jest też dobór materiału, z którego będzie wyprodukowany produkt. Norma nakazuje wykorzystywać celulozę Alfa, materiał o długim i wytrzymałym włóknie. W materiale z którego produkuje się papier nie ma ligniny. Dzięki stosowaniu wysokiej jakości surowca nie dodaje się optycznych rozjaśniaczy, które zapobiegają pojawianiu się różnych wykwitów.
– do produkcji nie wykorzystuje się materiału z recyclingu.
Fotografia jest mocowana do passe-partout wyłącznie za pośrednictwem taśmy bezkwasowej, odpornej na starzenie, o gramaturze ok. 8,5 g/m2 z rezerwą alkaiczną. Posiada neutralny, nie żółknący klej. Jeżeli passe-partout lub tylna oprawa fotografii będzie miała bezpośredni kontakt z odbitką to w szybkim tempie środowisko kwaśne przejdzie na karton. Tak więc chcąc zachować jak najlepszą jakość odbitki, używamy kartonów muzealnych najwyższej jakości.
Istnieje też możliwość oprawy fotografii w szkło UV. Głównym celem szyby jest ochrona fizyczna dzieła sztuki, przed szkodliwymi czynnikami takimi jak: wilgotność powietrza, temperatura, zabrudzenia i porysowania, oraz najważniejsze, odporność na promieniowanie ultrafioletowe.
Dane techniczne:
– jedna z serii prac :”FREAKS”
– autor Fryderyk Danielczyk
– miejsce powstania – Gołdap – stary spichlerz
– limitowana edycja 7szt.
– nakład ?/7
– fotografia wykonana tradycyjną metodą negatywową
– odbitka autorska, papier baryt – fotografia czarno – biała
– autorska rama z drewna bukowego, 8-12% wilgotności, malowana olejem na bazie naturalnych olei chińskich, kolor naturalnego drewna, wylaserowany tytuł w prawym dolnym rogu
– passe – partout z kartonu muzealnego, bezkwasowego, neutralnie klejonego z buforem alkaicznym, odpornym na starzenie, bez optycznych rozjaśniaczy. Karton spełnia normę ISO 9706 i posiada atest PAT (Photography Archival Test), awers i rewers
– tylna ściana z kartonu bezkwasowego – sitodruk autorski w prawym dolnym rogu. Karton spełnia normę ISO 9706 i posiada atest PAT (Photography Archival Test), awers i rewers
– data powstania negatywu 2014r.
– data powstania odbitki 2014r.
– odbitka autorska 40,5 cm x 50,5 cm
– odbitka nie ma bezpośredniego kontaktu z szybą i ramą
– podpisana na odwrocie ołówkiem
– fotografia kolekcjonerska
Termin realizacji zamówienia 60 dni.
Cała seria dostępna na www.fryderykdanielczyk.com